Wanda Pawlik SPOTKALI SIĘ NAD NYSĄ
LITERACKI DEBIUT
Literatura o Ziemiach Zachodnich znów ma ciekawą książkę. Nową powieść ma Opolszczyzna i to taką, która coś istotnie załatwia w naszym życiu i coś posuwa naprzód - pisał Jan Pierzchała. Książka ta, jak mówiła sama autorka, powstała z obserwacji uczniów poczynionych w szkole, w której uczyła. Wszystko to, co napisała, wywodzi się z notatek o nich, które zbierała w ciągu dziesięciu lat. Na początku swojej pracy pedagogicznej prowadziła klasy, do których uczęszczała młodzież z różnych regionów Polski. Były to dzieci repatriantów zza Buga, osadników z centralnej Polski. Największą jednak grupę stanowili Ślązacy repolonizowani na specjalnych kursach. Z obserwacji i notatek powstała powieść. Na brzegu rzeki Narew, na skraju lasu ginie Hans Kurpierz, młody Ślązak, pochodzący ze wsi niedaleko Nysy. Młody oficer polskiej armii, Jan, rzuca granat w środek grupy niemieckich żołnierzy, a chwilę później klęka obok umierającego Hansa. Wraz z zakończeniem wojny do rodzinnej wsi Hansa przybywają rodziny z różnych stron Polski. Przyjeżdżają repatrianci zza Buga, osadnicy z centralnej Polski, żołnierze - wśród nich także Jan. Wszyscy oni niosą ze sobą niepokój o przyszłe życie, jakie zgotuje im los, dźwigają obciążenia obyczajowe, przesądy, uprzedzenia, własną kulturę. Spotykają tu rodowitych Ślązaków i Niemców, którzy z różnych powodów nie wyjechali. Zetknięcie się w jednym miejscu ludzi tak różnych stwarza pełną dramatyzmu mieszankę obyczajów, gwar i tworzących się na tle narodowościowym konfliktów. W większości bohaterowie tego utworu są bohaterami rzeczywistymi. Postacie te nie rażą sztucznością, są autentyczne i żywe. Murdochowie to stara rodzina opolska o dużym poczuciu więzi z ojczystą ziemią. Korobczukowie pochodzą ze wschodu. Mieszkający w sąsiedztwie Brzostkowie przybyli na Opolszczyznę spod Kielc. Natomiast rodzina Kurpierzów to Ślązacy, przywiązani do swej tradycji, niechętni Polakom. Stara Hedwig Kurpierz nie umie, nie chce prawie do śmierci znaleźć wspólnego języka z przybyszami. Jej córka Agnes - zagubiona w nowej rzeczywistości, rozdarta między polskością a śląską tradycją swojej rodziny nie potrafi znaleźć swego miejsca w nowej społeczności. Między nią a Janem rodzi się miłość. Z Agnieszką młody oficer chciałby odnaleźć to, czego pozbawiła go wojna - żonę i dziecko. Niestety jej twarz za bardzo przypomina mu twarz niemieckiego żołnierza, któremu zadał śmierć. Nie mogąc znieść poczucia winy, Jan ucieka, nie zważając na syna. Los karze go śmiercią chłopca i całkowitym odejściem Agnes nie tylko od niego, ale i od polskości. Jan uświadamia sobie ogrom straty. Chciałem odwetu na Niemcach za zdruzgotane życie, więc wziąłem ją sobie jak ostatnią dziewkę, a nim pomyślał o niczym. Sponiewierać chciałem i zostawić, lecz nie umiałem, bo ... Za co mnie ta głupia pokochała? Porządna była dziewczyna, zawsze chętna i dobra… I to moje dziecko ... także udane... Gnany wyrzutami sumienia Jan wyjeżdża. Powieść jest autentycznym przekazem spraw i problemów ówczesnej podnyskiej (i nie tylko) wsi. Gdy po latach dochodzi do przyjaźni między Ślązakoma a przybyłymi na te tereny Polakoma, jasnym się staje dla tych ludzi fakt, że jedna jest Polska dla nich wszystkich. Fakt ten uwidocznia się szczególnie wtedy, gdy umierająca stara Hedwig przekazuje swą ostatnią wolę Weronce Brzostkowej powierzając jej opiekę nad Murdochem i mogiłami swoich najbliższych: Jou staro uznanie la ciebie mom. Dla twojyego syrco, Weroniu. Kazden dobrość do siebie ciągnie, a tyś żyła jak trza - zawsze la świata, choć tobie samyj z tygo nic [...]. Dlatygo jou do ciebie w ostatnij godzinie [...]. I moje Murdoszysko je przecie chłop... Podeprzyj ty go czasem w sieroctwie i opusceniu, boś ale mu kuma! A i o moich mogiłkach na cmentarzu nie przepomnij! Bratkami obsadź jak Brzostkowe: Kurpierza, Jankową i moją... Tyle to ja ci chciała rzyc... Tobie, bo ty dotrzymos, choćbyś... choćbyś... Postacie przewijające się w powieści przychodzą i odchodzą, mają większy lub mniejszy wpływ na przebieg akcji, ale każda z nich jest inna, niesie inny bagaż doświadczeń. Niełatwo było opracować tak zróżnicowany zestaw charakterów, lecz to zostało osiągnięte z powodzeniem. Tym bardziej, że bohaterowie mówią gwarą śląską, kresową, północno-małopolską i podhalańską. Cel, jaki postawiła sobie autorka, aby poszczególne grupy ludności mówiły własną gwarą jest bardzo słuszny i ambitny. I choć posługiwanie się kilkoma dialektami równocześnie niesie ze sobą ryzyko popełnienia błędów, przed czym Pawlik się nie uchroniła, to zabieg ten sprawia, że postaci występujące w powieści są bardziej autentyczne. Powieść Wandy Pawlik - pisze Witold Nawrocki - ukształtowała tradycja polskiej prozy epickiej. Antenaci autorki łatwi są do wyznaczenia [...]. Są nimi Władysław St. Reymont oraz Maria Dąbrowska. Pierwszy nauczył Wandę Pawlik czułości na gwarę i barwność obyczaju wiejskiego, autorka zaś „Nocy i dni" szczęśliwie znowu zwróciła uwagę debiutującej pisarce, że namiętności ludzkie wcale nie są proste i że ludzie nie odnajdują prawdy o sobie w sposób łatwy i prosty. Wydawca powieści tak pisze na okładce książki: Ten debiut nasuwa myśl o epopei, nie tylko, dlatego, że trochę przypomina Reymonta, że wieś nad Nysą jest tu bardzo kolorowa, pełna codziennych trosk i odświętnych obrzędów, że śmiech i łzy są tu odwiecznie ludzkie. Ze zdaniem tym zgadza się także Bogusław Żurakowski, który pisze: Utwór W. Pawlik pod wieloma względami spełniać może warunki nowocześnie pojętego eposu. Wprawdzie nie znajdujemy tu patosu ani innych wyznaczników odświętności [...], ale autorka potrafiła dostrzec i umiejętnie ukazać bohaterstwo codziennego życia. I na tym polega doniosłość artystyczna i społeczny sens powieści. Książce tej należało poświęcić tak wiele miejsca, gdyż rzadko spotyka się debiut, który ma tak dobrą krytykę i od razu zdobywa uznanie czytelników. Poza tym wydarzenia, o których pisze Pawlik są, dla większości z nas już tylko historią. Ciekawa fabuła książki i kreacje bohaterów przybliżają nam dzieje Ziem Odzyskanych i ich mieszkańców.
|
||